Adwokat
Mickey Haller nie należy do adwokackiej elity Los Angeles. Jego biuro
mieści się na tylnym siedzeniu lincolna (jednego z czterech), którym
jeździ od sądu do sądu, by bronić kolejnych szemranych klientów: dilerów
narkotykowych, pijanych kierowców i recydywistów. W systemie
sprawiedliwości Mickeya kwestie winy i niewinności schodzą na dalszy
plan; liczą się jedynie skuteczne negocjacje i manipulacje.
Nieoczekiwanie trafia mu się zlecenie, o jakim marzy każdy prawnik:
obrona zamożnego playboya z Beverly Hills, oskarżonego o pobicie i
gwałt. Początkowo sprawa wygląda na banalnie prostą. Gdy jednak Haller
zagłębia się w zagmatwaną przeszłość oskarżonego, na jaw wychodzą
niepokojące fakty. Mickey zaczyna zdawać sobie sprawę, iż staje oko w
oko ze złem w najczystszej postaci. On i jego bliscy znajdą się w
śmiertelnym niebezpieczeństwie...
Ok, jest to thriller prawniczy, jest akcja, są narkotyki, sporo się dzieje. Ok, sprawa dotyczy przestępstwa narkotykowego. Przestępstwo to jest wykonywane na dużą skalę, ponieważ sprawa trafia do sądu, które prowadzi nie kto inny jak Mickey Haller, główny bohater książki (tak jak i serii). Ale biuro w lincolnie? Biuro adwokata w SAMOCHODZIE? Trochę, a raczej (nie ukrywając) bardzo mnie to zdziwiło, ale cóż... to Ameryka. Ja na prawie się nie znam, więc nie wiem, ale thrillery prawnicze troszkę mnie nudzą. Może jest ktoś, kto lubi tego typu thrillery, ja wolę bardziej te tradycyjne. Medyczne też mogą być, w sumie czytałem raz jeden. Ale prawnicze? To chyba nie dla mnie. No ale co, każdy ma swój gust.
Moja ocena wynosi 7/10. Podkreślam, że to mój PIERWSZY przeczytany przeze mnie tego rodzaju thriller. Kogo kręcą takie rzeczy, zapraszam do czytania :D
Ok, jest to thriller prawniczy, jest akcja, są narkotyki, sporo się dzieje. Ok, sprawa dotyczy przestępstwa narkotykowego. Przestępstwo to jest wykonywane na dużą skalę, ponieważ sprawa trafia do sądu, które prowadzi nie kto inny jak Mickey Haller, główny bohater książki (tak jak i serii). Ale biuro w lincolnie? Biuro adwokata w SAMOCHODZIE? Trochę, a raczej (nie ukrywając) bardzo mnie to zdziwiło, ale cóż... to Ameryka. Ja na prawie się nie znam, więc nie wiem, ale thrillery prawnicze troszkę mnie nudzą. Może jest ktoś, kto lubi tego typu thrillery, ja wolę bardziej te tradycyjne. Medyczne też mogą być, w sumie czytałem raz jeden. Ale prawnicze? To chyba nie dla mnie. No ale co, każdy ma swój gust.
Moja ocena wynosi 7/10. Podkreślam, że to mój PIERWSZY przeczytany przeze mnie tego rodzaju thriller. Kogo kręcą takie rzeczy, zapraszam do czytania :D
Komentarze
Prześlij komentarz